18.01.2024
Spedycja to rodzaj przygody i wyzwania
Jubileuszowe rozmowy – rozmawiamy z Barbarą Eggert i Andrzejem Chmielewskim
C. Hartwig Gdynia obchodził niedawno 165 urodziny. Co dla Was – a jesteście osobami z długim stażem w branży i firmie – oznacza taki jubileusz firmy?
Barbara Eggert: 165 lat… Po pierwsze – to niesamowite, że firma już tak długo istnieje i cały czas jest aktywna, zważywszy na fakt, że nie jest firmą produkcyjną, a usługową. Po drugie – utrzymywanie się na rynku w czasach, gdy jest ogrom firm konkurencyjnych, powstałych „zaledwie” 20 lat temu! To jest dowód na to, że C.Hartwig Gdynia jest mocny, dobry w tym, co robi i, między innymi dlatego, jest zapotrzebowanie na oferowane przez firmę usługi. Dla mnie jubileusz 165-lacia CHG to też moja 40-letnia przygoda z firmą, czyli prawie 1/4 jej historii. Jestem dumna, że byłam częścią tej historii.
Andrzej Chmielewski: Ten jubileusz oznacza dla mnie nieubłagany upływ czasu – ze świadomością , że w sporej części jestem współuczestnikiem tej historii. Jednocześnie będąc częścią teraźniejszości, ważna jest świadomość, że dziś tworzymy to, co już wkrótce również będzie historią.
Kiedy i od czego zaczęła się Wasza zawodowa przygoda z CHG?
B.E.: Przepracowałam w C. Hartwig Gdynia prawie 20 lat (dokładnie 19 lat i 10 miesięcy). Rozpoczęłam pracę jeszcze w PSM C. Hartwig Gdańsk w 1980 r. , zaczynając w Dziale Rozliczeń Usług Spedycyjnych, kończąc w dziale spedycji samochodowej. W 2001 roku firma została przejęta przez gdyńską spółkę. 2 stycznia 2002 roku przeszłam do Gdyni. Byłam jedną z nielicznych (niestety) osób, które „przejął” CHG i jedną z dwóch z „samochodówki”. Trafiłam do działu transportu lądowego. Zajmowaliśmy się transportem plandekami za granicę, dowozami kontenerów z portu i do portu oraz transportem kolejowym. To nie był łatwy czas, bo wiadomo, jak to jest, gdy łączą się firmy i jako nowa osoba pojawiasz się w zgranym już zespole – ze swoimi przyzwyczajeniami z poprzedniego miejsca pracy, oczekiwaniami, obawami. Potrzeba czasu, by się odnaleźć w nowym miejscu, zyskać zaufanie i samej zaufać. Ale to nie trwało długo – ludzie zawsze byli i są mocną stroną CHG.
A.Ch.: Moje początki w CHG to rok 1982. Zaczynałem w Dziale Portowym, odpowiedzialnym za przeładunki, które odbywały się 24 godziny na dobę, a to oznaczało pracę zmianową. Dla młodego, początkującego człowieka to była prawdziwa szkoła życia. Po kilku latach awansowałem na zastępcę kierownika w dziale produktów spożywczych w głównym biurze firmy. Tu czekało na mnie inne, ale też niemałe wyzwanie. Po zaledwie miesiącu pracy, gdy ledwo co oswoiłem się z nowym miejscem i zadaniami, ciężko zachorował mój szef. Zostałem sam i musiałem przejąć wszystkie jego obowiązki.
Lata Waszej pracy to czas wielu zmian w biznesie i w codziennym funkcjonowaniu firmy. Co było dla Was największą zmianą?
B.E.: Młodym pewnie trudno to sobie wyobrazić, ale to były czasy bez telefonów komórkowych, bez komputerów, bez Internetu. Wszystko było załatwiane osobiście, przez telefon stacjonarny albo faksem. Nie było gotowych wzorów dokumentów „do pobrania”. Sami, na przykład, musieliśmy opracować sobie wzór zlecenia. Pamiętam, jakie poruszenie wywołały pierwsze komputery w firmie. Oczywiście, tylko nieliczni mieli do nich dostęp. Pamiętam też, że faktury drukował nam dział komputerowy. Tylko jeden komputer miał dostęp do Internetu. Dzisiaj to nie do pomyślenia! Wyobrażacie sobie teraz sytuację, że nie wiecie, gdzie podział się kierowca z ładunkiem i nie macie z nim kontaktu? Nie dlatego, że nie odbiera telefonu, ale dlatego że on tego telefonu po prostu nie ma w kieszeni! A takie sytuacje się zdarzały. Trzeba było dużo samozaparcia, nadludzkiej wręcz cierpliwości i odporności na stres, żeby sobie z nimi poradzić. W ogóle załatwienie czegokolwiek w sytuacji, gdy ważny był czas, to było ogromne wyzwanie.
A.Ch.: Barbara wspomniała o faksie, a co powiecie na dalekopis? To takie urządzenie z taśmą perforowaną, na której kodowane i przekazywane były informacje. Faks był dla nas prawdziwą nowinką technologiczną. Na początku wiele osób mu nie ufało :-) Bez komputerów, a nawet maszyn do pisania, wszystko wypisywane było ręcznie – zlecenia, faktury, raporty. Dzisiaj niemalże nie do wyobrażenia! To był też czas szwankujących ciągle telefonów. A wszystkie centrale handlowe, z którymi musiałem się kontaktować, były w Warszawie. Trzeba było mieć i cierpliwość, i szczęście, żeby się dodzwonić i coś załatwić, czy po prostu uzyskać najprostszą informację. Teraz każdy ma smartfon przy sobie, można wysłać maila. Szybko, wygodnie. Jeszcze jedna istotna zamiana to płatności przelewami. Kiedyś operowaliśmy właściwie tylko gotówką. Stąd pewnie historie o kontrahentach, którzy przyjeżdżają z banknotami w walizce.
Zdecydowanie największe zmiany, które dokonały się na naszych oczach i miały ogromne znaczenie dla codziennego funkcjonowania firmy i codziennej pracy każdego pracownika, bez względu na to, jakie stanowisko zajmuje, to te dotyczące narzędzi komunikacji.
Komputery, systemy komputerowe, Internet to była prawdziwa rewolucja. Kiedyś zmiany nie były częste, człowiek uczył się i przyzwyczajał do pewnych standardów i metod pracy i działał według nich całymi latami. Ludzie bronili się przed nowym. Trzeba ich było przekonywać, stopniowo oswajać. Dzisiaj zmiana jest stałą. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że zmiany następują jedna po drugiej. Łatwiej się do nich przystosowujemy.
Andrzej nadal pracuje w CHG, Ty Barbaro, jesteś już na emeryturze, ale nadal masz kontakt z firmą, widzimy, że obserwujesz CHG na Facebooku…
B.E.: Jestem na emeryturze od 1 listopada 2020 roku. Utrzymuję kontakty z wieloma osobami z CHG, które tak jak ja odeszły na emeryturę albo pracują w innych firmach, ale wcześniej były związane z CHG. Mam też kontakt z tymi, które nadal pracują w Hartwigu. Lubię wiedzieć, co słychać w firmie, bo bardzo miło wspominam ten długi i ważny rozdział w moim życiu. Tym, co trzyma nas razem, nie licząc oczywiście fajnych wspomnień, jest Klub Podróżnika. Powstał z inicjatywy ówczesnego prezesa Dariusza Brodeckiego. Pamiętam naszą pierwszą wyprawę w Gorce. Nocowaliśmy trzy noce bez żadnych wygód – bez bieżącej wody, bez prądu i WC, spaliśmy na podłodze. W sumie jakieś 16-17 osób. To była prawdziwa szkoła życia i sprawdzian, na kogo możesz liczyć w trudnych sytuacjach. Parę lat temu ekipą około 10 osób wróciliśmy w to samo miejsce. To samo, ale inne, może bardziej wygodne:-) Spędziliśmy tam tylko jedną noc. Było, co wspominać!
Zawsze żyłam tym, co dzieje się w firmie, ciekawiły mnie informacje z branży, dlatego pisałam artykuły do newslettera dla pracowników. Nie tylko o CHG oczywiście. Newsletter ukazywał się nie tylko na poczcie e-mail, ale był też drukowany – do czasu gdy pojawił się intranet. Wiem, że pracownicy lubili tę naszą gazetkę. Czytali. Nadal mam w domu archiwalne egzemplarze. Dzisiaj fajnie jest zajrzeć na FB i zobaczyć, co słychać w biurze :-)
Co byście powiedzieli tym, którzy chcieliby rozpocząć pracę w spedycji, w C. Hartwig Gdynia?
B.E.: Praca w spedycji to nie jest „bajka”. Dużo by mówić, ale najlepiej samemu doświadczyć i się przekonać, jak to jest. Może teraz jest łatwiej (nie wiem?). Jeżeli człowiek podchodzi do czegoś z zaangażowaniem, przykłada się do powierzonych obowiązków i polubi swoją pracę, to będzie zadowolony. Być może nie przepracuje w jednej firmie 40 albo i więcej lat. Obecnie daje się zauważyć, że młodzi pracownicy w jednej firmie pracują zazwyczaj około 5 lat, a zdobywszy doświadczenie, przechodzą do konkurencji. Ale jako start warto wybrać CHG i najlepiej zostać tam jak najdłużej.
A.Ch.: Myślę, że to co dotyczy mojego doświadczenia, że spedycja to jest rodzaj przygody i wyzwania, w którym nigdy do końca nie wiadomo, co się za moment może wydarzyć i że ja, po bardzo wielu latach pracy w tej branży, ciągle spotykam się z całkiem nowymi sytuacjami, które trzeba rozwiązywać nie mając gotowych rozwiązań, więc nigdy nie ma nudy i monotonii.
Wróćmy na koniec do 165. rocznicy powstania CHG. Czego chcielibyście życzyć firmie z okazji jubileuszu?
B.E.: Życzę CHG kolejnych jubileuszy. Niech firma istnieje „do końca świata i jeden dzień dłużej”, niech marka CHG będzie znana na rynku globalnym. Każdy rok niech przynosi krociowe zyski. Niech pracownicy i ich zaangażowanie będą siłą CHG.
A.Ch.: Życzę stałego rozwoju, realizacji zakładanych celów i utrzymania atmosfery życzliwości, wzajemnej akceptacji, a także dalszego zwiększania wartości marki C.Hartwig Gdynia S.A.
Dziękuję za rozmowę.